Longyearbyen jest to stolica Svalbardu, zamieszkała przez 1,8 tys. mieszkańców. Jest to również ośrodek wydobycia węgla kamiennego, port lotniczy, a także centrum turystyki. Ponieważ nazywane jest najbardziej wysuniętym na północ miastem świata, ludzie są tu tylko gośćmi.
Mała liczba ludności sprawia, że prawdziwymi gospodarzami tego miejsca są niedźwiedzie. Przez ostatnich 40 lat w okolicach Longyearbyen zabiły one 4 osoby, ale atakowały znacznie częściej. W przewodniku można przeczytać: Na głodnego niedźwiedzia polarnego można się natknąć niemal wszędzie i każde takie zwierzę należy uważać za niebywale agresywne. Prawo nakazuje, by każda osoba, która wypuszcza się poza granice Longyearbyen, nosiła broń i potrafiła się nią posługiwać.
Opuściliśmy Longyearbyen w sobotę 29 lipca, a już następnego dnia niedźwiedź polarny zaatakował jednego ze strażników statku wycieczkowego, którego ranił. W konsekwencji tego ataku, niedźwiedź został zastrzelony. Sytuacja odbiła się szerokim echem na całym świecie i była bardzo negatywnie oceniana przez internautów. Prawdopodobnie dlatego władze Svalbardu badają okoliczności ataku i uzasadnienie zabicia zwierzęcia.
Pobyt jachtu Berg w Longyearbyen został nieoczekiwanie przedłużony o kilka godzin, ponieważ cumy potężnego francuskiego wycieczkowca zablokowały możliwość wypłynięcia z portu. Kilkugodzinny pobyt ekipa spędziła na dopełnieniu procedur i zdobyciu niezbędnej do funkcjonowania w tym rejonie broni, a także na eksplorowaniu terenu. Przed wejściem do sklepu spożywczego, banku i poczty, znajdują się wywieszki, by klienci zostawiali broń w schowkach.
„W tym sklepie wszystkie niedźwiedzie są już martwe. Prosimy o zdeponowanie broni u obsługi” – głosi jeden z napisów. Miasteczko jest klimatyczne, mieszkańców jest niewielu, a czas jakby zatrzymał się w miejscu. Wysoko na zboczach gór i w wielu punktach miasteczka widać drewniane kozły, pozostałości po pierwszej kopalni. Wszystkie te elementy sprawiają, że na myśl przychodzi nam serial „Miasteczko Twin Peaks”…
Jest najdalej na zachód wysuniętą wyspą archipelagu Svalbard, której powierzchnia wynosi 615 km². Same czapy lodowce zajmują aż 96 km², przez to krajobraz jest bardzo surowy. Wyspa ta jest częścią Parku Narodowego Forlandet. W 1596 roku przybyła tu wyprawa Willema Barentsa, a od 1625 roku wyspa nosi nazwę na cześć Karola I Stuarta, księcia Walii oraz króla Anglii i Szkocji.
Po 12 godzinach rejsu z Longyearbyen jacht Berg dotarł do cypla Poolepynten. Obozuje tu kolonia morsów. Bezludna Ziemia Księcia Kaola jest w przeważającej większości górzysta. Najwyższym wzniesieniem jest Monacofjellet z 1084 m n.p.m., a jego zdobycie było jednym z założeń wyprawy. Udało nam się to 01 sierpnia 2018.
Jest najdalej na świecie wysuniętą na północ funkcjonującą jednostką osadniczą, oddaloną jedynie 1200 km od bieguna północnego. Znajduje się tu siedziba wielu stacji naukowo-badawczych narodowych i międzynarodowych wchodzących w skład systemu Światowej Obserwacji Atmosfery (ang. Global Atmosphere Watch). W zimie przebywa tu 30 osób, a w lecie 130, w sumie ze stałymi mieszkańcami. Transport odbywa się drogą lotniczą lub morską praktycznie przez cały rok. Swoje placówki badawcze mają tu m.in.: Norwegia, Niemcy, Francja, Chiny, Korea Południowa, Wielka Brytania i Japonia.
Dopłynęliśmy tutaj 02 Sierpnia 2018.
Położona jest w północno-zachodnim obrzeżu archipelagu Svalbard. To tutaj wystartowała słynna wyprawa balonowa Andréego. Szwedzki inżynier Salomon August Andrée otrzymał finansowanie swojej idei, aby za pomocą najnowocześniejszego, jak na owe czasy, środka lokomocji – balonu napełnionego wodorem, przedostać się na biegun północny. Aby zminimalizować odległość start ekspedycji zlokalizowano właśnie na Svalbardzie.
Wybudowano specjalny hangar, tak aby zmontować balon i przygotować go do startu. Nazwano go Orzeł (Örnen). Oprócz pomysłodawcy w skład brawurowej wyprawy wchodzili jeszcze inżynier Knut Frænkel i fotograf Nils Strindberg. 11 lipca 1897 Orzeł wystartował, niestety próba nie udała się. Po 65 godzinach lotu, niesprzyjające warunki pogodowe zmusiły załogę do lądowania na dryfującej krze lodowej. Było to w odległości 475 km od miejsca startu, 800 km od bieguna północnego i 300 km od najbliższego lądu.
Pomimo, że ekspedycja była dobrze przygotowana, a zapasy jedzenia były przewidziane na 3 miesiące, podróżnicy po 2 miesiącach dotarli do Białej Wyspy i tam zmarli. Powodem śmierci było najprawdopodobniej spożycie mięsa niedźwiedzia polarnego zarażonego pasożytami. Tragizm całej historii zamyka się w całkowicie przypadkowym odkryciu ostatniego obozu zmarłych podróżników 33 lata po opisanych wydarzeniach, 6 lipca 1930 roku. Odnalezione szczątki 3 polarników przewieziono do Szwecji, gdzie pochowano ich z honorami. Pogrzeb miał bardzo uroczysty charakter, uczestniczył w nim król Gustaw V. W oparciu o odnalezione zapiski i fotografie można było odtworzyć przebieg wyprawy.
Pozostawione po próbie pokonania matki natury ślady działania grupy Andréego sprzed ponad wieku zrobiły wielkie wrażenie na załodze Berga. Wyobraźnia zadziałała w tych okolicznościach bardzo mocno. Solidarność z tamtymi odważnymi podróżnikami nigdzie na świecie nie mogłaby być silniejsza niż w tym miejscu. Ekipa eksplorowała miejsce 03 sierpnia 2018.
Umów się na rozmowę w celu dobrania najlepszych rozwiązań do realizacji Twojego projektu.